Wstrząsy wtórne
Obudziłem się dzisiaj w oku cyklonu. Cicho, nic się nie dzieje, kawa, śniadanie. A później zajrzałem w skrzynkę. Moja notka w niecałą dobę doprowadziła do konferencji w łódzkim ZOO – za co dziękuję wszystkim tym, którzy się do rozpowszechnienia tej notki przyczynili. O słowach które na tej konferencji padły muszę się z radością rozpisać, bo są strzałem w stopę ze strony naczelnik Magdy Janiszewskiej.
Doszło tu chyba do głuchego telefonu, bo konferencję póki co relacjonują 3 serwisy, i każdy trochę inaczej (a już TVN24 popłynął w dziwne rejony):
http://lodz.gazeta.pl/lodz/1,35153,16727997,Wstrzasajacy_tekst_o_lodzkim_zoo__AKTUALIZACJA_.html
Czynnik wspólny jest jednak jeden – przytaczanie czasu pracy na dziale dydaktycznym, później moje przejście na drapieżne, a później nie przedłużenie ze mną umowy z powodu problemów które rzekomo sprawiałem. Łamanie BHP i inne.
A teraz fakty – mój rok 2013 w łódzkim ZOO wyglądał następująco i w razie potrzeby służę skanami umów o pracę/wolontariat:
II-VII – wolontariat na dziale dydaktyczny
VIII-IX – praktyki studenckie, ssaki drapieżne
IX-X – etat zastępczy, ssaki drapieżne
X-XI – etat zastępczy, dział małp
Na końcu nastąpiło wypowiedzenie przeze mnie umowy o pracę.
Jeśli p. Janiszewska rzucając liczbami rzuca je błędnie (choć papiery na mój czas pracy są w dokumentacji ZOO), to albo nie ma pojęcia o czym mówi, albo nagina prawdę starając się mnie zdyskredytować.
Jeśli przy tym mówi, że byłem problematyczny i dlatego nie przedłużono ze mną umowy (co jest nieprawdą, bo rozwiązałem ją sam), to coś tu jest nie tak.
Nawet jednak przyjmując jej wersję i biorąc pod uwagę, że po praktykach wzięto mnie na etat, a po tym etacie na następny na małpach, mimo że byłem „problematyczny” na drapieżnych, to potwierdza argumenty z notki, czyli że to ZOO trzyma pracowników nie nadających się do tej pracy, którzy robią co chcą i trzyma się ich mimo sprawiania problemów. Albo znów nagina prawdę – starając się mnie zdyskredytować.
A tym samym podważyć wiarygodność tego co piszę omijając przy tym sedno problemu. Tak czy siak strzal w stopę.
Cała reszta odpowiedzi na moje zarzuty to niestety odbijanie piłeczki, gra w ping-ponga.
„Lew jest w złej sytuacji” <ping> „Lew nie jest w złej sytuacji”
„Ludzie są z przypadku” <pong> „Ludzie nie są z przypadku”
„Ludzi zdarzało się wyrzucać po wizycie z alkomatem <ping> „Alkomat jest tylko w celach bezpieczeństwa”
„Pracownik wypuścił panterę na drugiego” <pong> „Wypuścił, ALE PRZYPADKIEM!”
Można tę piłeczkę odbijać – ale na dłuższa metę to nie ma sensu, i wątpię też, żeby odpowiednie statystyki zostały udostępnione mediom. Bardziej, szczerze mówiąc, liczę w tym momencie na zarząd, który być może jako jedyny może wywrzec naciski na osoby odpowiedzialne za stan rzeczy jaki przedstawiłem w notce.
Pierwotnie wpis opublikowany 30.09.2014 na moim poprzednim blogu: http://animalus.blog.pl/2014/09/30/wstrzasy-wtorne/
https://web.archive.org/web/20141017122909/http://animalus.blog.pl/2014/09/30/wstrzasy-wtorne/