FotoPiątek #4 (w sobotę) – Panna Fenkówna
Gdyby ktoś zapytał mnie co jest najlepsze w pracy ze zwierzętami, to odpowiedziałbym: zabawa z nimi. Oczywiście nikt nie zapyta, bo jestem pustelnikiem i warczę na ludzi. Temat na inną notkę. Ale tak to właśnie wygląda – nie ma lepszego uczucia niż to, gdy zwierzę które Cię nie zna zaczyna w pewnym momencie traktować Cię jak kumpla do zabawy. Jeszcze lepiej gdy jest to zwierze teoretycznie dzikie i egzotyczne, które normalnie oglądasz w programach przyrodniczych. Tak jak fenek o którym będzie dzisiejsza notka.
Ten akurat fenek to samica, która po urodzeniu zostala odrzucona przez matkę i trzeba było ją odchować „ręcznie”. Coś jak Duma. Była więc przyzwyczajona do ludzi ale była odchowywana na dziale niedostępnym małym żuczkom jak ja, więc na dział na którym pracowalem została przekazana dopiero jak już podrosła. I było to w ostatnich dniach mojego pobytu w ZOO. Kontakt z nią miałem właściwie tylko przez 3 dni, ale to wystarczyło żebyśmy się zakumplowali.
Jak już wspomniałem była odchowana przez ludzi i do tego młoda, więc oswajanie tak właściwie nie było potrzebne. Bardziej przyzwyczajenie. Pierwszego dnia panna fenkówna była zayebiście zestresowana. Nowi ludzie, nowe pomieszczenie w którym przebywała i też pewnego rodzaju odizolowanie – jej rodzice nadal jej nie trawili i oswajanie ich z…shit, przyznam się, nie pamiętam jak ona miała na imię. Chyba Ajka, a nawet jak nie, to uznajmy, że tak, bo nie mogę cały czas pisać o niej vel Fenkówna.
Wracając: oswajanie całej trójki ze sobą musiało trochę potrwać a póki co siedziały osobno, w sąsiadujących pomieszczeniach. Ajka odbierała to z godnością małego dzikusa – każdy hałas z zewnątrz czy coś nagłego wywoływało u niej popłoch i minipanikę. Film niżej nagralem po circa godzinie siedzenia u niej gdy już trochę do mnie przywykła, ale nadal nie mogła się wyluzować.
UWAGA: mówię na tym filmie jak do dziecka używając wysokich tonów i dziwnych zdrobnień. Osoby które mogą się przy tym zalać żeną lepiej niech sobie odpuszczą.
Dość szybko się do mnie przyzwyczaiła. Była młoda to raz, dwa – nudziło jej się. Na filmie możesz zobaczyć schemat działania przy kontakcie ze zwierzakiem który jeszcze nie bardzo ma się ku tobie. Czyli: wykorzystanie zabawy żeby wyluzować zestresowanego zwierzaka, nonstop mówienie do niego żeby przyzwyczaiło się do twojego głosu, niewykonywanie żadnych nagłych ruchów, dotyk tylko i wyłącznie jeśli wyciągasz do zwierzaka rękę a ono nie wykazuje wtedy odruchu który nazywam „zażółwieniem”. Wiesz, to jak żółw który chowa się do skorupy przy niebezpieczeństwie. W sensie następuje regres w oswajaniu. Zażółwienie wygląda tak:
Ok, pętla, dygresja, wracamy do tematu :0
Drugiego dnia jeszcze nie byliśmy bestfriendami, ale kumplami w sumie już tak. Chyba najbardziej cukierkowa fotka którą z nią mam pochodzi właśnie z tego dnia. Uwaga, sweetfocia:
I jej mutacja:
I też drugiego dnia zaczęła wyluzowywać i przejmować inicjatywę. W sensie zaczepiała mnie już sama. Film z drugiego dnia – różnica w zachowaniu jest kolosalna.
(UWAGA: znowu będzie wiało sweet-żeną)
Szczególnie jeden moment mnie rozmontował. Jeśli olałeś film, to specjalnie dla ciebie bieda-gif.
Trzeciego dnia naszej znajomości Ajka uznała mnie za bestfrienda którego głowa to najlepszy punkt widokowy. A uszy i okulary wspaniale sprawdzają się w roli gryzaków. To był dobry dzień.
Bardzo znacząca fota – zarejestrowany moment w którym robię sobie selfiesa.