20
mar
2019

Czy dzikie zwierzęta męczą się w niewoli?

W ostatnich latach przez Polskę przetacza się moda na nietradycyjne zwierzęta domowe. W marketach budowlanych można kupić małpy, hodowle serwali stają się czymś normalnym, na ulicach można spotkać wyprowadzane szopy czy surykatki. W polskich rejonach Youtube rekordy oglądalności biją filmy o krajowych posiadaczach dużych kotowatych, a na Facebooku jak ciepłe, viralowe bułeczki rozchodzą się materiały pokazujące dzikie zwierzęta pod opieką człowieka. Coraz więcej osób krytycznie podchodzi do wykorzystywania i przetrzymywania zwierząt przez cyrki czy delfinaria, ale gdy przychodzi do oceny małpy, serwala, szopa czy pumy na posesji prywatnej osoby, reakcje są najczęściej pozytywne.

Nawet wśród osób działających na rzecz zwierząt, potrafi być dyskusyjne, czy trzymanie w domu np. pumy czy serwala to coś niewłaściwego – bo skoro nabywca takiego zwierzęcia o nie dba, to czemu miałoby to być czymś złym i czym się to różni od posiadania psa czy kota? Doskonale te wątpliwości rozumiem, bo gdyby ktoś mnie jeszcze 7 lat temu zapytał, co myślę o trzymaniu na prywatnej posesji np. geparda czy pumy, odparłbym wtedy szczerze: „jeśli takie zwierzę będzie miało zapewnione dobre warunki, to czemu nie?”.

Pewnego dnia jednak, zadałem sobie pytania dużo bardziej zasadnicze – co w przypadku pumy, geparda, małp czy innych niecodziennych zwierząt oznacza zwrot „dobre warunki w niewoli”? Czy dobre warunki to tylko odpowiednia dieta, opieka weterynaryjna i zaangażowanie emocjonalne posiadacza takiego zwierzęcia? Okazjonalne wyprowadzenie poza posesję lub wypuszczenie poza klatkę? Czy jeśli np. puma w naturze prowadzi samotniczy tryb życia i każdy osobnik ma terytorium o powierzchni od kilkudziesięciu do kilkuset kilometrów kwadratowych, to czy niewola na kilkudziesięciu metrach kw. i stały kontakt z opiekunem jest dla niej czymś pozytywnym? Czy ma znaczenie urodzenia tego zwierzęcia w niewoli, a jeśli tak, to jakie?

Oraz, pytanie być może najważniejsze: czy kwestia krytycznego podejścia do nabywania i trzymania takich zwierząt w niewoli to kwestia tylko światopoglądowa, czy może są naukowe podstawy do odpowiedzi na te wątpliwości?

Te podstawy naukowe jak najbardziej są, niestety badania i publikacje w tym temacie są porozrzucane po różnych dziedzinach nauki, w języku polskim ich praktycznie nie ma, a i większość publikacji pojawiła się w ostatnich 2 dekadach. Jest to więc wiedza dość złożona, niszowa i w praktyce ginie w obliczu bardziej medialnego przedstawienia tego tematu, czyli np. występów posiadaczy niestandardowych zwierząt w mediach.

Ten wpis będzie się starał w przystępny sposób wyjaśnić dlaczego trzymanie w domu psa jest ok, a np. pumy, serwala, małpy, szopa czy surykatki już nie, i też nie bez powodu skupiam się od początku na pumie. Parę lat temu już się o polskich, prywatnych pumach rozpisywałem, parę miesięcy pracowałem w boliwijskim schronisku dla tych zwierząt i są mi one dość bliskie z wielu względów.

 

fot. Maciej Bielak, archiwum własne

 

Motywacją do tego wpisu i skupienie się na pumach jest to, że przez ostatni rok polski Youtube regularnie serwuje filmy o prywatnych pumach w Polsce, niestety przedstawiając ich prywatne posiadanie w tym kraju jako coś normalnego i pozytywnego. Absurdalna sytuacja doszła do takiego poziomu, że na początku marca 2019 miasto Łódź stworzyło za publiczne pieniądze promocyjny klip, w którym w pierwszych sekundach widzimy pumę na smyczy z parą ludzi w willi – i jest to klip promujący miasto Łódź w USA i UK. W Polsce niewiele osób widzi w tym coś niewłaściwego, i przylepia im się łatkę radykałów.

:https://fakty.tvn24.pl/fakty-po-poludniu,96/nie-inwestuj-w-lodzi-przewrotna-kampania-miejskich-wladz,917359.html

Ten wpis będzie się starał wyjaśnić jaki jest problem w przypadku polskich pum na smyczy i innych niestandardowych zwierząt, ale będzie bardzo długi, będą odesłania do publikacji w języku angielskim i rozumiem, że ktoś może nie mieć czasu i chce na start prostą, jasną odpowiedź. Doskonale to rozumiem, stąd najpierw będzie ta prosta odpowiedź, choć z uwagi na prostotę będzie ona jednym, wielki skrótem myślowym – szersze rozwinięcie dalej. Jeśli jednak preferujesz tekst bez spoilerów, lub przeczytałeś już poniższy tekst na moim FB, omiń tekst od linii niżej do linii następnej.

________________________________________________________________________________

Czym więc, w skrócie, różni się trzymanie w domu czy na posesji psa od trzymania w domu czy na posesji pumy?

Zacząć trzeba od tego, czym są potrzeby psów, czy raczej ich ras, bo jest to wiedza znacznie bardziej powszechna i jest to dobry punkt wyjścia. Nie jest niszową wiedzą to, że są rasy psów mniej lub bardziej wymagające – o mniejszych lub większych potrzebach do zaspokojenia. Te potrzeby nie są czymś kwantyfikowalnym, nie można tych potrzeb wyliczyć czy przedstawić na wykresie, czyli nie jest możliwe ujęcie tego w sposób „husky ma 1.3 potrzeb pudla”. Brak możliwości wyliczenia nie zmienia jednak faktu, że pies rasy X może mieć większe potrzeby niż pies rasy Y i wynika to z samego faktu, że są innej rasy. Skąd są te różnice w potrzebach u ras psów?

Rasy psów zostały wykształcone przez człowieka do wykonywania konkretnych zadań jak np. zaprzęgi czy pasterstwo i ich potrzeby są tego efektem. Urodzenie się psa danej rasy w innych warunkach niż takie, w jakich została wykształcona rasa, nie niweluje potrzeb tego psa. Urodzenie się np. psa rasy husky w hodowli pod Warszawą nie oznacza, że to zwierzę ma potrzeby mniej wymagającej rasy psa – bo te potrzeby są w zwierzęciu na stałe, niezależnie od tego, gdzie pies się rodzi. U psów te potrzeby są możliwe do zaspokojenia, bo rasy zostały wykształcone przez ludzi. Nie ma takiej potrzeby psa, jakiej by mu się nie dało zaspokoić w niewoli. Jeśli jednak opiekun czy nabywca psa nie będzie zaspokajał wrodzonych potrzeb rasy, to pojawią się problemy behawioralne, czyli inaczej mówiąc problemy z psychiką, choćby zwierzę miał najlepszą dietę, opiekę weterynaryjną, „miłość” opiekuna itp., I takie zwierzę nie będzie wtedy zadbanym, zdrowym zwierzęciem w pełnym tego słowa znaczeniu, a wręcz można powiedzieć, że będzie się męczyć.

Podobnie jak człowiek wykształcił rasy psów do konkretnych zadań, zwierzęta takie jak pumy zostały wykształcone przez naturę na drodze ewolucji. Każdy organizm który wyewoluował naturalnie, został wykształcony do pewnych, określonych zadań i są to potrzeby na stałe w zwierzęciu, niezależnie od tego czy urodziło się w niewoli, czy na wolności. Można powiedzieć, że puma wyewoluowała do wykonywania konkretnych zadań – do posiadania terytorium minimum kilkudziesięciu kilometrów kwadratowych, do oznaczania tego terytorium, do polowania na inne zwierzęta, i w końcu, co być może jest najważniejsze – do prowadzenia samotniczego trybu życia. Pumy w naturze w wieku ok 2 lat odłączają się od matki i żyją samotnie, bo do tego pcha je instynkt – coś, co w pewien sposób dyktuje czym są tzw „potrzeby” zwierzęcia, a gdy zwierzę nie może ich realizować, dochodzi do problemów z psychiką, czyli problemów behawioralnych. Dobre warunki dla pumy, to warunki w których to zwierzę może robić to, do czego je pcha instynkt, czyli robić to, do czego zostało wykształcone przez naturę. Czy te dobre warunki można odtworzyć pumie żyjącej na posesji, w Polsce, w roli zwierzęcia domowego? Czy można je w ogóle odtworzyć w niewoli?

Biorąc pod uwagę warunki życia pum na wolności, a co za tym idzie ich potrzeby do zaspokojenia, trzymanie takiego zwierzęcia na swojej posesji można przyrównać do trzymanie psa stale na łańcuchu. To jest analogiczne porównanie tego, co pumy mają na wolności i do czego zostały wykształcone, a co mogą mieć w niewoli – taka jest skala ograniczenia im możliwości realizowania tego, do czego zostały wykształcone na drodze ewolucji. I analogicznie, nie jest istotne, czy pies od szczeniaka jest na tym łańcuchu (vel „bo puma urodzona w niewoli”), nie jest istotne czy łańcuch ma 2 czy 3 metry (większy lub mniejszy wybieg), nie jest też istotne, czy czasami się tego psa zepnie z łańcucha żeby go zabrać na 10 min spaceru czy na sesję zdjęciową żeby mieć co wrzucić na FB i/lub zarobić. Nie jest również istotny tzw enrichment, czyli ubogacanie życia zwierzęcia, bo to jak danie zabawek psu na łańcuchu – nie rozwiązuje to w pełni problemu.

Istotne jest to, że duże czy średnie kotowate jak i inne drapieżne ssaki zostały wykształcone do robienia konkretnych rzeczy na podobnej zasadzie na jakiej wykształciliśmy rasy psów, i w większości przypadków niemożliwym jest robienie tych rzeczy, ani nawet oddanie im możliwości robienia ich w niewoli. Niezależnie czy mówimy o tygrysie w komercyjnych „świątyniach” Tajlandii, niedźwiedziu na łańcuchu w Pakistanie, szympansie w ubranku w mieszkaniu w USA, czy hieny z kagańcem w Nigerii. Choćby takie zwierzęta miały zapewnioną odpowiednią dietę, czysty wybieg, opiekę weterynaryjna i atencję właściciela, to nadal są jak psy na łańcuchu bo w niewoli nie da im się odtworzyć warunków, w których w pełni mogłyby zaspokajać swoje potrzeby – nie będą mogły robić rzeczy do których pchają je instynkty, a brak możliwości zaspokajania tych potrzeb prowadzi do problemów z behawiorem, czy wręcz do cierpienia psychicznego zwierząt.

Kwestią dyskusyjna jest oczywiście, czy skazywanie takiego zwierzęcia na niewolę jest jakkolwiek usprawiedliwione w sytuacji potrzeby ochrony gatunku w specjalistycznych ośrodkach – ale przy pumie te rozważania nie mają sensu, bo puma nie jest gatunkiem zagrożonym wyginięciem i jeszcze długo nie grozi jej zostanie takim gatunkiem.

________________________________________________________________________________

Tyle tytułem przydługiego wstępu.

 

1.Udomowienie

Rozważania o tym, czy zwierzęta tzw dzikie męczą się w niewoli a jeśli tak, to dlaczego, nie sposób zacząć inaczej jak od wyjaśnienia, co rozumiemy przez „dzikie” – ten termin użyty w tytule oznacza „zwierzę gatunku nieudomowionego”, a na potrzeby tego wpisu nawet bardziej „ssak gatunku nieudomowionego”. Termin „udomowienie” ma tu fundamentalne znaczenie, niestety jest bardzo niszową wiedzą co tak naprawdę oznacza. Jeśli jesteście na studiach przyrodniczych, i zapytacie swojego wykładowcę o definicję udomowienia oraz o to, które konkretnie zwierzęta są udomowione, będzie loterią co usłyszycie.

Taki stan rzeczy wynika z faktu, że że przez ponad ~100 lat wiedza w świecie nauki wyglądała dość prosto, czyli:

1) Są gatunki udomowione (jak pies czy świnia), znacznie różniące się od nieudomowionych oryginałów (jak wilk czy dzik)

2) Wszystkie tradycyjne gatunki udomowione mają pewne cechy wspólne, tzw syndrom udomowienia, i nie wiadomo czemu pojawia się u wszystkich.

3) Te udomowione gatunki były wszystkie na początku trzymane w niewoli jako gatunki nieudomowione, ale co dokładnie się dzieje w udomowieniu i jak gatunek staje się udomowionym nie było wiadomo. Konkretnie, nie wiedziano jakie mechanizmy stoją za udomowieniem a tym samym co dokładnie rozumieć przez termin „udomowienie”.

100 lat takiego stanu wiedzy dało efekt powszechnego przekonania, że jeśli będziemy trzymać zwierzęta gatunków nieudomowionych w niewoli to kiedyś być może będą z tego zwierzęta udomowione, a potrafiło iść to też w rejony „jeśli zwierzę w niewoli jest zależne od człowieka, to jest udomowione” – co skutkowało absurdem, bo w takiej wersji np lew w polskim ZOO jest zwierzęciem udomowionym, a z drugiej strony, znajdziemy na całym świecie populacje zwierząt gatunków faktycznie udomowionych, które świetnie sobie poradziły z powrotem na wolności (choćby konie – mustangi). Sytuacja, w której przez 100 lat nauka nie znała odpowiedzi na pytanie „czym tak właściwie jest udomowienie i co za nim stoi”, doprowadziło do rozrzedzenia tego zwrotu i stąd, nawet w naukowych publikacjach, bywa on rzucany w najróżniejszych, dziwnych kontekstach, a sama kwestia braku konsensusu co to jest „udomowienie” bywa przedmiotem publikacji:

:https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4371924/

W przypadku najlepiej zbadanej pod tym kątem gromady, czyli ssaków, ostatnie ~20 lat dostarczyły jednak dowodów czym jest i czym nie jest udomowienie – obecnie wiemy, że u ssaków jest to dziedziczone zaburzenie układu hormonalnego, którego pogłębianie na drodze selekcji skutkuje tzw syndromem udomowienia, czyli zmniejszaniem czaszki, redukcją uzębienia, depigmentacją sierści, a co najważniejsze – łagodnością zwierząt.

:http://www.genetics.org/content/197/3/795?

Najprościej to ujmując – gdy przez kilka tysięcy lat ludzie mimowolnie rozmnażali i trzymali głównie najłagodniejsze, najbardziej skore do współpracy osobniki zwierząt gatunków nieudomowionych, to po paru tysiącach lat z wilka zrobił się pies, z dzika zrobiła się świnia itp., itd., a kilka wieloletnich, nowożytnych eksperymentów ze ścisłą selekcją pod kątem zachowań odtworzyło ten proces m.in. u lisów i myszy. O samej kwestii tego czym jest i czym nie jest udomowienie u ssaków pisałem już kiedyś długi tekst i znajdziecie go tutaj:

:http://animalus.eu/udomowienie-a-oswojenie-zwierzat-roznice/

Na potrzeby tego tekstu najważniejsze jest to, że ssaki gatunków udomowionych jak np. psy są wynikiem trwającej wiele tysięcy lat selekcji pod kątem zaburzenia układu hormonalnego, czyli układu zawiadującego emocjami u zwierząt, i stąd zwierzęta gatunków udomowionych mają większą tolerancje na stres oraz są „łagodniejsze” – czyli nie reagują, stresem, agresją lub płochliwością w takich sytuacjach, w jakich zareagowały by na to stresem, agresją czy płochliwością ich nieudomowione oryginały (jak np. wilki, żbiki libijskie, dziki itp).

Gatunek „udomowiony” ssaka to gatunek, który przeszedł drogę selekcji pod kątem zaburzeń układu zawiadującego stresem i emocjami, osobniki mają wynikające z tej selekcji oznaki syndromu udomowienia i jeśli gatunek nie przeszedł tej drogi i/lub nie ma oznak syndromu udomowienia, to nie możemy mówić o udomowieniu w jakimkolwiek stopniu.

Jeśli zwierzę rodzące się w niewoli nie różni się zasadniczo od osobnika tego samego gatunku na wolności, to jest to nadal zwierzę gatunku nieudomowionego, i siłą rzeczy nie ma czegoś takiego jak „udomowiona” puma, małpa, serwal, szop czy ryś. Takie zwierzęta urodzone i żyjące w niewoli mają układ hormonalny mniej więcej w takim samym stanie, w jakim mają je osobniki żyjące na wolności i jest to klucz do odpowiedzi na pytanie, czy zwierzęta gatunków nieudomowionych męczą się w niewoli.

 

2.Potrzeby gatunkowe

Przy rozważaniu kwestii „czy zwierzę gatunku nieudomowionego ma dobre warunki w niewoli” zacząć należy od tego, co tak właściwie rozumiemy przez zwrot „dobre warunki” i jakie są kryteria tych dobrych warunków. Odpowiedź na pytanie „kiedy zwierzę jest w dobrych warunkach oraz po czym możemy to poznać” zależy w dużym stopniu od tego, jakie podejście do zwierząt będzie miała osoba do której pytanie skierujemy. Jeśli zapytamy lekarza weterynarii, być może dostaniemy odpowiedź w rodzaju „jeśli zwierzę jest w dobrej kondycji fizycznej”. Jeśli zapytamy zootechnika, być może będzie to odpowiedź: „jeśli zwierzęta się rozmnażają a w hodowli więcej zwierząt przybywa niż ubywa”. A jeśli zapytamy behawiorystę, być może odpowiedzią będzie „jeśli zwierzę będzie miało zaspokajane swoje potrzeby odpowiednie dla rasy lub gatunku”.

Odpowiedź pierwsza będzie nie za dobrym wyznacznikiem czy zwierzęciu jest dobrze, bo pies stale na łańcuchu przez kilka lat wbrew pozorom może być w przyzwoitej kondycji fizycznej. Odpowiedź druga, skupi się na zwierzętach jako zbiorze, w którym dobro pojedynczego zwierzęcia ma mniejsze znaczenie i liczy się to, czy zwierzęta się rozmnażają – przy czym mamy wystarczająco przykładów, że rozmnażanie u ssaków ma niewiele wspólnego z ich dobrostanem, od ferm futrzarskich zaczynając, idąc przez cyrkowe hodowle słoni, a na pseudohodowlach psów kończąc. Fakt, że w danej hodowli przybywa ssaków nie oznacza, że zwierzętom jest w niej dobrze, chyba, że traktujemy zwierzęta jako „zasób”, w którym nie ma znaczenia komfort jednostek i jest to coś, co niewiele ma wspólnego z dbaniem o dobro zwierząt w rozumieniu etycznym.

Odpowiedź trzecia jest jak najbardziej odpowiednia jeśli mówimy o dobrostanie zwierzęcia i znajduje swoje odbicie w polskim prawie, gdzie znęcanie się nad zwierzęciem jest również opisane jako niezapewnienie zwierzęciu możliwości egzystencji, zgodnie z potrzebami danego gatunku i rasy.

Problem natomiast zaczyna się pojawiać przy próbie odpowiedzenia na pytanie, czym jest potrzeba gatunkowa. Ta odpowiedź bywa bardzo często utożsamiana głównie z potrzebami fizjologicznymi, czyli potrzebami niezbędnymi do przeżycia zwierzęcia jak dostęp do pokarmu, wody, oraz schronienie przed szkodliwymi warunkami atmosferycznymi. Takie podejście rzutuje również na interwencje w sprawach zwierząt, bo jeśli zwierzę ma co jeść, pić, ma schronienie, nie jest chore, zaniedbane i poranione, to wtedy najczęściej te pozycje odhacza się na odpowiedniej liście i właściwie nie ma się czego przyczepić. Potrzeba gatunkowa powszechnie jest rozumiana w większości jako potrzeba fizjologiczna, a zaspokojenie tej potrzeby to umożliwienie zwierzęciu przeżycia.

I tu jest jeden szkopuł, bo w takim rozumieniu, pies trzymany na łańcuchu będzie miał zaspokojone potrzeby gatunkowe.

 

Image by Mimzy from Pixabay

 

Czy ten pies będzie mógł żyć i to być może nawet w dopuszczalnej kondycji fizycznej? Pewnie tak. Czy życie na łańcuchu to są dobre warunki dla psa? Mało kto się z tym zgodzi, a przynajmniej taką mam nadzieję. Fakt bycia stale na łańcuchu może nie mieć zasadniczego znaczenia dla zdrowia fizycznego tego zwierzęcia, ale to zwierzę przez lata trzymania na łańcuchu dorobić się może sporych problemów behawioralnych – które są, prościej ujmując, problemami psychicznymi. Nie ma tak naprawdę jasnej, wyczerpującej definicji „potrzeby gatunkowej” która by obejmowała zarówno zdrowie fizyczne jak i psychiczne zwierzęcia, a ten drugi aspekt jest najbardziej istotny w kwestii pytania tytułowego.

Żeby w pełnie zrozumieć czym jest potrzeba gatunkowa, najlepiej zacząć od psów i ich potrzeb odpowiednich dla danej rasy. Wiemy doskonale, że psy mają różne potrzeby w zależności od rasy i nie da się tych potrzeb „zmierzyć”. Różnice w potrzebach danych ras nie są czymś mierzalnym, natomiast wiemy, że zakup czy adopcja psa danej rasy i nie umożliwianie zaspokajania mu tych potrzeb, doprowadzi do problemów behawioralnych, czyli problemów w psychice zwierzęcia. A w konsekwencji do czegoś, co nazywamy cierpieniem psychicznym.

Potrzeby które trzeba zaspokoić psu danej rasy wynikają wprost z tego, do czego dana rasa została wykształcona przez człowieka. Pies pasterski urodzony w mieszkaniu, w dużym mieście nie traci tych potrzeb tylko przez fakt urodzenia gdzie indziej niż gospodarstwo pasterza. Rasa została wykształcona w danych warunkach, i jeśli pies danej rasy nie będzie mógł realizować zachowań do których wykształcono rasę, może dojść w konsekwencji do cierpienia zwierzęcia.

Potrzeba „rasowa” u psa, to potrzeba robienia czynności, do robienia których dana rasa została wykształcona przez człowieka. Przy braku umożliwienia zaspokajania tych potrzeb, u psa najprawdopodobniej dojdzie do zaburzeń psychicznych i w konsekwencji do cierpienia psychicznego.

Zwierzęta gatunków nieudomowionych, takie jak pumy, serwale, małpy, szopy itp. zostały na drodze ewolucji wykształcone do robienia określonych czynności w określonych warunkach, i tak jak potrzeby rasowe psa nie są niwelowane przez fakt urodzenia w warunkach innych niż została wykształcona rasa, tak potrzeby gatunkowe tzw „dzikich” zwierząt nie są niwelowane urodzeniem w niewoli. A w naturze choćby pumy prowadzą samotniczy tryb życia, mając kilkadziesiąt, kilkaset kilometrów kwadratowych terytorium na osobnika, a ich życie upływa na przemierzaniu dziesiątek kilometrów w poszukiwaniu zdobyczy i na znaczeniu terytorium. Serwale również prowadzą podobny, samotniczy tryb życia choć terytorium mają mniejsze – bo „tylko” do 30km2.

Pytanie zasadnicze w kwestii, czy zwierzęta gat. nieud. się męczą w niewoli jest tak naprawdę pytaniem, czy w niewoli można zaspokoić ich potrzeby gatunkowe na podobnej zasadzie, na jakiej w dużym mieście można zaspokoić potrzeby psa rasy pasterskiej czy zaprzęgowej.

Do odpowiedzi na to pytanie niezbędne jednak jest poruszenie, co tak właściwie jest motorem napędowym ssaków gatunków nieudomowionych.

 

3.Instynkty

Instynkty w najbardziej podstawowym znaczeniu, to u zwierząt wrodzona skłonność do wykonywania stosunkowo złożonych czynności mających na celu przetrwanie i rozmnożenie osobnika, a co za tym idzie zachowanie ciągłości gatunku, co jest biologicznym sensem życia. Są to najsilniejsze motory napędowe zwierząt, bo służyć mają najważniejszym rzeczom:

-rozmnożeniu się
-zdobyciu pokarmu
-przeżyciu i uniknięciu śmierci.

Instynkty to coś, dzięki czemu zwierzęta wiedzą co robić i jak działać, żeby przeżyć. Są wrodzone – nikt nie uczy pająka tkać sieci, ryb zbijania się dla bezpieczeństwa w ławicę czy udawania się w górę rzeki na tarło aby po tym zginąć. Zachowania instynktowne i realizacja tych zachowań to coś najważniejszego dla zwierzęcia w jego życiu bo dzięki temu osobniki, a co za tym idzie gatunek, mogą przetrwać, przy czym czasem przetrwanie gatunku jest ważniejsze niż osobnika i tak np. ośmiornice giną z głodu po wykluciu się potomstwa, a niektóre ryby po tarle. Nie jest to oczywiście świadoma decyzja osobnika, a jedynie rozwiązanie ewolucyjne, które skutkuje dla osobnika autodestruktywnym zachowaniem, które jednak gwarantuje przetrwanie gatunku. Siłą rzeczy instynkt to mechanizm, który jest jest najsilniejszym motywatorem dla zwierzęcia.

Ujmując najprościej – instynkt to u zwierzęcia dominująca potrzeba wykonywania czynności, których wykonywanie ma zagwarantować zwierzęciu i/lub gatunkowi przeżycie w naturze.

Jak silne są instynkty? Najlepiej widać to u powszechnie znanych zwierząt, czyli Felis catus – kot domowy. Drapanie obiektów przez kotowate nie jest czymś „złośliwym”, drugorzędne znaczenie ma też „pielęgnacja pazurów”. Podstawowym celem drapania obiektów przez kotowate to oznaczanie swojego terytorium zarówno przez widok, jak i przez zapach pochodzący z ich poduszek łap. U przodka kota domowego, czyli u żbika libijskiego, oznaczanie swojego terenu to coś niezbędnego dla przeżycia i jest to zachowanie instynktowne. U kota domowego ten instynkt jest pewnego rodzaju reliktem, ale nadal jest na tyle silny, że mimo mieszkania np. w warunkach domowych, gdy oznaczanie terenu jest kotu niepotrzebne, nadal będzie ta czynność przez niego wykonywana. Jego mózg nadal wysyła informację: „musisz to robić, bo jest to bardzo ważne”, mimo że kotu domowemu nie jest już wykonywanie tych czynności niezbędne do przeżycia.

Kot domowy będzie drapał, bo instynktem jest wykonywanie danych czynności nawet w sytuacji, gdy ich wykonywanie jest niepotrzebne, i potrzeba wykonywania instynktownych czynności jest bardzo silna nawet u zwierzęcia gatunku udomowionego, jakim jest Felis catus, czyli kot domowy. Co stanie się w sytuacji, w której nie pozwolimy kotu drapać i nie zapewnimy mu np. drapaków? Najprawdopodobniej dojdzie do problemów behawioralnych, czyli problemów z psychiką które doprowadzić mogą do cierpienia psychicznego u zwierząt.

Dojdzie do tego nawet mimo że instynkt drapania kota domowego jest reliktem po przodkach. Problemy psychiczne kota wezmą się stąd, że instynkt jest siłą napędową zwierząt i jeśli nie umożliwimy mu realizowania tego instynktu, dojdzie do zaburzeń w zachowaniu – bo mózg tego zwierzęcia będzie mu mówił „musisz to robić żeby przetrwać, a jeśli nie możesz tego robić to coś jest bardzo nie tak”.

Innymi słowy, w zwierzęciu będzie rosnąć frustracja która im dłużej będzie trwała, tym większe szanse, że przerodzi się w poważne zaburzenia behawioralne, czyli problemy psychiczne. Stanie się tak, bo osobnik nie będzie mógł robić najważniejszej rzeczy dla życia zwierzęcia, czyli realizować zachowań instynktownych.

Potrzeba gatunkowa zwierzęcia danego gatunku to również możliwość realizacji zachowań instynktownych, i jeśli zwierzę nie może ich realizować, doprowadzi to do cierpienia psychicznego zwierzęcia.

W kontekście tego wpisu bardzo ważnym jest pytanie, czy w ogóle możliwe jest zrobienie pumie, tygrysowi, niedźwiedziowi, małpie czy szopowi w niewoli ekwiwalentu drapaka dla kota i umożliwienie im realizowania w niewoli zachowań, do wykonywania których pchają je instynkty. Czy biorąc pod uwagę jak wygląda ich życie w naturze, jakie mają powierzchnie terytoriów oraz jakie relacje z innymi osobnikami swojego gatunku, możliwe jest realizacja zachowań instynktownych w niewoli? Czy jeśli puma czy serwal instynktownie odłączają się od matki żeby prowadzić samotniczy tryb życia, to na ile trzymanie ich np. na swojej posesji jest stałym uniemożliwieniem realizacji zachowania instynktownego, oraz co to oznacza dla zwierzęcia gatunku nieudomowionego?

(więcej o frustracjach i instynktach w prostej prezentacji niżej)

:http://www.bip.mnisw.gov.pl/g2/oryginal/2013_05/85827d47e5a4608ae371d421ce56d2a3.pdf

 

4.Stres

Czy możemy wykazać doświadczalnie, że np. puma, tygrys, serwal czy lew w niewoli jest sfrustrowany przez brak możliwości realizowania zachowań instynktownych?

Pewnym wyznacznikiem tego, czy zwierzę cierpi jest to, czy jest zestresowane. Stres został w życiu człowieka zdemonizowany i uznany za zły, ale w życiu zwierząt jest im niezbędny do przetrwania. Jeśli zwierzę w naturze nie będzie reagować stresem na zagrożenia i odpowiednio szybko reagować, to będzie miało znacznie mniejsze szanse na przetrwanie i właśnie dlatego w naturze jest mało prawdopodobnym, aby doszło do „samoudomowienia” ssaka bez obecności i/lub udziału człowieka. W naturze zwierzę jest regularnie stresowane, jego organizm jest do tego przystosowany, ale może doprowadzić do czynności niwelujących zagrożenie (i stres) poprzez walkę lub ucieczkę.

W niewoli praktycznie niemożliwym jest odwzorowanie tego „zdrowego, potrzebnego stresu”, i niemożliwa jest symulacja zwierzęciu naturalnych sytuacji z którymi się spotyka. Natomiast sytuacja, w której zwierzę jest w niewoli kompletnie pozbawione bodźców stresowych, jest analogiczne do zamknięcia człowieka w izolatce – w teorii brzmi dobrze, w praktyce nie jest.

Z drugiej strony, narażanie zwierzęcia na ciągły stres z którym zwierzę nie może sobie poradzić, czyli zareagować walką lub ucieczką, prowadzi do tzw „stresu chronicznego” i w czystej teorii możemy to mierzyć m.in. badaniem poziomu kortyzolu u zwierzęcia, czyli badaniem poziomu tzw „hormonu stresu” we krwi, czyli teoretycznie powinny być metody sprawdzenia, czy brak możliwości realizowania zachowań instynktownych przez zwierzę gatunku nieudomowionego jest dla zwierzęcia stresem.

Problemy są tu jednak 2:

1) chroniczny stres niekoniecznie może skutkować wysokim poziomem kortyzolu u zwierzęcia

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5590897/

2) Nie do końca wiemy co jest normą u zwierząt gat.nieud w naturze, a co za tym idzie, jakie stosować tu wyznaczniki „normalnego” stanu zwierzęcia pod kątem oceny chronicznego zestresowania przy użyciu badania poziomu kortyzolu. Na tej samej zasadzie, jakbyśmy normy dotyczące ludzi wyliczyli i opracowali na podstawie badań ludzi w więzieniu.

https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0016648013002906?via%3Dihub

W czystej teorii, mniejsza tolerancja na stres ssaków gatunków nieudomowionych, powinna się objawiać większym stresem m.in. przy frustracjach. I w teorii, sytuacja niemożności wykonywania zachowań instynktownych powinna się na ssakach gat.nieud. odbijać gorzej, niż na ssakach gat. udomowionych. Bywa to oczywiście przedmiotem prac badawczych, i jedną z bardziej wyczerpujących publikacji pod tym kątem jest poniższa:

„Source of stress in captivity”, Morgan KN and Tromborg CT 2007,
https://pdfs.semanticscholar.org/98cf/df22dae0cc3fa726cdaada7d727c2cae875b.pdf

Obecne metody badania poziomu zestresowania zwierząt gatunków nieudomowionych niestety nie są do końca miarodajne i obecnie nie jesteśmy w stanie na 100% wykazać, że zwierzęta gat. nieud. stresuje sam fakt niewoli. Są jednak inne, pośrednie metody wskazujące na to, że w codziennych sytuacjach zwierzęta gatunków nieudomowionych radzą sobie z niewolą gorzej niż zwierzęta gatunków udomowionych.

 

5.Stereotypie

Wystąpienie zachowań stereotypowych to jeden z wyznaczników, kiedy zwierzęciu, najprościej ujmując, jest źle. Jest to schorzenie psychiki zwierzęcia objawiające się pozornie bezcelowym powtarzaniem określonych czynności, i jeśli nie wiemy co jest normalne u zwierzęcia a co nie, możemy tego nawet nie dostrzec lub nie uznać za stereotypowanie, na podobnej zasadzie na jakiej ludzie widząc kiwającego się słonia w ZOO będą się cieszyć „jak uroczo słonik tańczy”. Jedna z najbardziej treściwych definicji zachowań stereotypowych, brzmi: „zachowanie stereotypowe jest zachowaniem powtarzalnym, indukowanym przez frustrację, powtarzające się próby poradzenia sobie z sytuacją i/lub dysfunkcję centralnego układu nerwowego”

I, co jest istotne w kontekście tego wpisu, podejrzewa się, że funkcją zachowań stereotypowych jest zmniejszanie stresu.

:http://www.medycynawet.edu.pl/images/stories/pdf/pdf2012/012012/201201045048.pdf

Biorąc pod uwagę powyższe, w teorii, biorąc pod uwagę różnice między ssakami gat ud i gat nieud, oraz różnicę w ich działaniu układu hormonalnego, zachowania stereotypowe, czyli schorzenia psychiki wynikające z frustracji, oraz będące efektem m.in. walki ze stresem , powinny się objawiać u zwierząt gat. nieud w niewoli częściej i w „lżejszych” sytuacjach, niż u zwierząt gatunków udomowionych. Tu już istnieją przesłanki i konkretne publikacje, że tak się dzieje, a zwierzę u którego przykładem się posłużę, nie tylko jest bardzo powszechnie trzymane w niewoli, ale i w świadomości większości ludzi nie jest zwierzęciem gatunku nieudomowionego – mowa o chomiku syryjskim, czy w nowym, właściwym nazewnictwie „chomiczku syryjskim”, Mesocricetus auratus.

 

6.Chomiczki syryjskie

Chomiczki syryjskie wbrew pozorom nie są gatunkiem udomowionym, nie są również zwierzętami wymarłymi na wolności jak głosi popularny mit. W porównaniu do osobników żyjących na wolności, osobniki w niewoli nie mają oznak syndromu udomowienia, nie mają zredukowanej czaszki, uzębienia, nie mają „naturalnej” depigmentacji sierści, nie mają żadnych cech sugerujących, że pojawiły się u nich zmiany domestykacyjne, bo krótko to ujmując – były rozmnażane jak leci i nie doszło tu nigdy na skalę świata do jakiejkolwiek formy selekcji analogicznej do trwającego tysiące lat procesu udomowienia, lub kilkudziesięciu lat ścisłej selekcji danej grupy jak u lisów Bielajewa..

Do niewoli trafiły jako jeden miot, kilka zwierząt w 1930, i obecna sytuacja w której są popularnym zwierzęciem domowym a ich liczby w niewoli na świecie nie da się nawet oszacować, zaczęła się od chowu wsobnego jednego miotu. Między osobnikami w naturze i tymi w niewoli istnieją pewne nieznaczne różnice, ale wynikające z chowu wsobnego, albo z mimowolnej selekcji po prawie 90 latach rozrodu w niewoli, gdy siłą rzeczy mutacja układu hormonalnego nie była eliminowana tak jak jest w naturze.

Co jest istotne w kontekście tego wpisu, to fakt, że zwierzę gatunku nieudomowionego stało się standardowym zwierzęciem domowym na całym świecie i w obliczu powyższego mało kto się zastanawia, jakie to ma konsekwencje dla dobrostanu tego zwierzęcia, jako dla zwierzęcia gatunku nieudomowionego, w kontekście instynktów, frustracji i stereotypowania.

Zacząć trzeba od tego, jak wygląda kwestia stereotypowania u zwierząt gatunków udomowionych, a o tym mówi nam tabela na stronie 4tej:

:https://atrium2.lib.uoguelph.ca/xmlui/bitstream/handle/10214/5605/Mason%20%26%20Rushen%202006%2C%20Ch%201%20in%20Mason%20%26%20Rushen%20book.pdf?sequence=1&isAllowed=y

 

 

Wg oszacowania wyżej, w niewoli „zwykłej”, czyli u koni w stajniach stereotypuje ich 18.4% . W niewoli „męczącej”, czyli u świń w tzw. klatkach rozrodowych, stereotypia dotyka 91.5% osobników.

Czyli ujmując to trochę inaczej – 8,5% osobników świni, gatunku udomowionego, trzymanego przez tygodnie w takich warunkach jak na zdjęciu niżej, nie wykazuje wg opracowania wyżej zachowań stereotypowych.

 

 

farmsanctuary.org [CC BY 1.0 (https://creativecommons.org/licenses/by/1.0)]

Jak ma się to do chomiczków, czyli popularnych zwierząt gatunku nieudomowionego? W badaniu niżej, chciano sprawdzić jak na zachowanie chomiczków syryjskich wpływa wielkość klatki oraz jakie będzie miało to przełożenie na ich zachowanie. We wszystkich badanych rozmiarach klatek (ze standardowym wyposażeniem), łącznie z największym rozmiarem 100x100cm, wszystkie chomiczki gryzły pręty klatki, czyli wykazywały coś, co zaliczane jest do zachowań stereotypowych.

:https://pdfs.semanticscholar.org/3891/ee836d1c5fd8479e67ae51c6069167f0f78e.pdf

Wg podobnego badania, gryzienie prętów zniknęło przy zapewnieniu tym zwierzętom 80cm głębokości ściółki do kopania dzięki czemu zwierzęta miały możliwość budowania systemu nor:

:https://www.researchgate.net/publication/278192523_The_influence_of_bedding_depth_on_behaviour_in_golden_hamsters_Mesocricetus_auratus

Stereotypowanie nie pojawiło się jedynie w przypadku, gdy gatunkowi nieudomowionemu jakim jest chomiczek syryjski, oddano do dyspozycji symulację tego, co miałby w naturze – czyli warunki bardzo zbliżone do jego naturalnego życia, jakim jest posiadanie systemu stosunkowo głębokich nor. Wtedy dopiero osobniki przestały objawiać zachowania stereotypowe, podczas gdy u udomowionych świń 8,5% nie objawia ich nawet przez kilka tygodni w klatce kompletnie ograniczającej ich ruchy.

Można powiedzieć, że dla zwierzęcia gatunku nieudomowionego jak chomiczek syryjski, dla popularnego zwierzęcia gatunku nieudomowionego milionami trzymanego w ludzkich domach na całym świecie, gorszymi warunkami jest pozornie luksusowa klatka metr na metr, niż dla udomowionej świni to:

Humane Society of the United States [CC BY 3.0 (https://creativecommons.org/licenses/by/3.0)]

I można powiedzieć, że dopiero symulacja naturalnego życia, czyli możliwość kopania rozległej nory na głębokość 80cm i siłą rzeczy w takich warunkach naturalny dla chomiczków syryjskich, samotniczy tryb życia, zapobiegło wystąpieniu u tych zwierząt schorzeń psychicznych.

Ile osób zdaje sobie z tego sprawę? Chomiczki syryjskie stały się synonimem „zwierzęcia – żartu”, są kupowane jako zabawki dzieciom, kupowane jako zwierzęta „klasowe” i nie tylko mało kto je będzie trzymał w klatce metr na metr, co mało kto byłby gotowy na zrobienie mu skrzynioklatki 1mx1mx1m żeby zrobić mu symulację naturalnego życia, w którym to zwierzę nie będzie poddawane frustracjom objawiającymi się stereotypią.

(W razie gdyby ktoś chciał poczytać więcej o stereotypiach u gryzoni w niewoli, objawiających się m.in. gryzieniem prętów klatki, polecam zacząć od poniższego tekstu)
https://www.nature.com/articles/35089208

Jak wygląda ta sytuacja u innych ssaków gatunków nieudomowionych?

 

7.Ogrody zoologiczne

Problem stereotypowania tych zwierząt w niewoli nie jest oczywiście problemem nowym i nieopisanym – zazwyczaj jednak porusza się go w kontekście ogrodów zoologicznych. W jednym z badań wykazano np. zależność, że im większe terytorium w naturze ma zwierzę, tym większe prawdopodobieństwo stereotypowania osobnika danego gatunku urodzonego w niewoli.

:https://atrium.lib.uoguelph.ca/xmlui/bitstream/handle/10214/4715/Clubb_%26_Mason_2003.pdf?sequence=1&isAllowed=y

Brakuje niestety metanalizy lub badania na większą skalę, ile procentowo osobników danych gatunków żyjących w ogrodach zoologicznych ma obawy stereotypii – w pełnej wersji badania wyżej spróbowano coś takiego zrobić, ale niestety metanaliza opierała tylko na opisanych w publikacjach przypadkach stereotypowania, a nie jaki % zwierząt stereotypował ogólnie. Czyli, ujmując prościej, jeśli w przypadku danego ZOO zrobiono analizę steroetypowania jednego zwierzęcia, to w odpowiednim wykazie zostało to pokazane jako „1 opisany przypadek stereotypii”, przez co ciężko na tej podstawie wnioskować o powszechności tego schorzenia.

:https://pdfs.semanticscholar.org/e2dd/37956cb11ecfd5d9a4a43c563f477f63d4e0.pdf

Istnieją jednak pojedyncze publikacje z których cząstkowo można takie dane wziąć, i tak np. w badaniu niżej, obejmującym 214 żyraf i 29 okapi z ~50 ośrodków, okazało się, że stereotypuje prawie 80% z nich. Jest to znaczna różnica w porównaniu np. do 18,4% koni, zwierząt udomowionych w niewoli.

:https://www.sciencedirect.com/science/article/abs/pii/S016815910100137X?via%3Dihub

W tej publikacji, z 41 tygrysów i 21 lampartów, objawy stereotypii miało 83% tygrysów i 62% lampartów:

:https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5393558/

Publikacji znajdzie się w tym temacie więcej, na przykładzie ZOO pokazujących jak powszechne u ssaków gatunków nieudomowionych w niewoli jest stereotypowanie – i w kontekście ZOO, jest również dużo podsumowań, dlaczego tak ciężko zapewnić ssakom gat.nieud komfortowe życie w niewoli, z których szczególnie polecam tę niżej:

:https://www.researchgate.net/publication/234008637_Effects_of_Captivity_on_the_Behavior_of_Wild_Mammals

 

8.Cyrki

Można tu oczywiście jako kontrargument użyć narracji „ale to w ZOO, gdzie zwierzęta żyją na wybiegach, to trochę co innego niż puma czy małpa u kogoś w domu” i oczywiście będzie to kontrargumentem zasadnym. W cyrkach jednak takie zwierzęta mają analogiczne życie jak te u prywatnych posiadaczy – mają stały kontakt z człowiekiem, mają zapewniony ruch, itp, itd. Tu niestety twardych danych dotyczących stereotypowania brak, bo siłą rzeczy, prywatne biznesy jak cyrki nie chcą dawać amunicji swoim oponentom. W przypadku cyrków jednak problemem równie ważnym co kwestia tresury, jest to, na ile możemy w niewoli zapewnić „dobre warunki” i komfortowe życie „dzikim” zwierzętom, a jeśli nie jest to wykonalne, to czy powody jak komercyjne ich wykorzystywanie są wystarczającym powodem aby zwierzęta ta miały niekomfortowe życie, i dokładnie ten sam problem tyczy się też delfinariów. U prywatnych posiadaczy jedyna różnica jest taka, że ssaki gat. nieud. są rodzone w niewoli dla spełnienia zachcianki nabywcy. Życie takich zwierząt niestety nie różni się zbytnio od zwierząt wykorzystywanych w cyrkach, i sama kwestia tresury potrafi być zrzucana na drugi plan a na pierwszym stawia się problem braku możliwości zapewnienia zwierzętom gat nieud. w niewoli tzw „dobrych warunków” – tak jak np na tym zagadnieniu opiera się raport dotyczący cyrków opracowany na zlecenie RSPCA:

:https://www.dzivniekubriviba.lv/sites/default/files/rscpa_-_2006_-_animal_welfare_in_circuses.pdf\

Również najważniejsze publikacje naukowe w tym temacie mniej skupiają się na kwestii tresury, a bardziej na dużo zasadniejszym pytaniu – czy tzw „dzikie zwierzęta” nadają się do przetrzymywania w niewoli w celu wykorzystywania do celów komercyjnych, a głównym problemem jest kwestia braku możliwości zaspokajania ich potrzeb gatunkowych.

https://www.yumpu.com/en/document/read/4156242/are-wild-animals-suited-to-a-travelling-circus-life-help-elephants

Nawet jeśli cyrkom udałoby się kiedyś udowodnić, że nie dochodzi w nich do tresury z wykorzystaniem bólu, to nie będzie oznaczało, że wszystko już jest ok. Nadal pozostanie problem najważniejszy, który dotyczy również prywatnych posiadaczy „dzikich” ssaków, czyli to, że w przypadku wielu gatunków zwierząt trzymanych w niewoli nie jest możliwym trzymanie ich w tzw. „dobrych warunkach”.

Jedyne dobre warunki dla ssaków gatunków nieudomowionych, to warunki w których te zwierzęta będą mogły w pełni realizować swoje instynktowne zachowania, a takie warunki są teoretycznie możliwe tylko, gdy tym zwierzętom zrobimy coś maksymalnie zbliżonego do naturalnego życia. Jest to praktycznie niewykonalne w przypadku kotowatych, naczelnych i całej masy innych ssaków gatunków nieudomowionych.

Smutną rzeczywistością mody na zwierzęta niestandardowe jest również to, że w przypadku ssaków. gat. nieudomowionych schorzenia psychiczne bywają po prostu uciążliwością dla posiadaczy, a rozwiązania problemu opierają się na wyeliminowaniu uciążliwości, a nie genezy problemu. U chomiczków gryzących pręty, jeśli jest to uciążliwe dla nieświadomego opiekuna, kończy się na przeniesieniu do akwarium i dla człowieka problem znika, bo jedyne co chomiczek w akwarium robi, to „uroczo” chodzi wkoło, prezentując już nieuciążliwe zachowanie stereotypowe.

U zwierząt większego kalibru, ich próba realizacji naturalnych, instynktowych zachowań, jeśli staje się uciążliwa lub/i niebezpieczna dla człowieka, kończy się zamknięciem zwierzęcia w klatce, lub zrobieniem mu woliery – co jest ekwiwalentem akwarium dla chomiczka syryjskiego. Pozbyciem się uciążliwości dla człowieka, bez żadnej poprawy dla zwierzęcia.

Nie jest możliwe zapewnienie w niewoli pumom, serwalom, szopom, małpom, surykatkom, ostronosem, i masie innym modnym ssakom gatunków nieudomowionych takich warunków, żeby te zwierzęta mogły w pełni realizować swoje instynktowne zachowania. U zwierząt prowadzących samotniczy tryb życia jest to wręcz niewykonalne w warunkach trzymania tego zwierzęcia prywatnie na swojej posesji i codziennych interakcji z nim, tym bardziej, jeśli to zwierzę było odkarmione butelką, imprintowane na człowieka który w jego umyśle staje się matką.

Siłą rzeczy, ogrodów zoologicznych wszystko powyższe również dotyczy, choć w przypadku rzetelnych placówek, a nie prywatnych menażerii handlujących zwierzętami, można oczywiście dyskutować czy trzymanie takich zwierząt w męczącej niewoli jest zasadne, jeśli powodem tego jest ochrona gatunku w przypadku faktycznego zagrożenia tego gatunku. Nie ma to jednak sensu w przypadku kupowania takich zwierząt „dla zachcianki”, czy ładniej ujmując „dla spełnienia marzeń” przez prywatne osoby i trzymanie takich zwierząt na swojej posesji lub w domu. A tym bardziej nie ma tu pola do dyskusji jeśli mówimy o gatunkach niezagrożonych wyginięciem jak np. pumy czy serwale.

Kupowanie i trzymanie ich w niewoli dla zaspokojenia swojego ego, czyli dla zachcianki, to w świetle powyższych problemów coś bardzo niedalekiego od męczenia zwierząt dla przyjemności.

 

9.Podsumowanie

Problemem obecnie jest to, że naprawdę niewiele osób widzi jak potencjalnie duża krzywda dla zwierząt kryje się za wszystkimi sweetfociami z kotowatymi na FB czy filmami z dziwnymi zwierzętami w domach na YT, i jak takie materiały wpływają na nakręcanie mody na zakup takich zwierząt. Niestety obawiam się, że to dopiero początek i żadne argumenty w rodzaju tego wpisu wyżej nie trafią do szerszej publiki – taki blok tekstu zawsze przegra z zalewem grających na emocjach materiałach pokazujących toksyczną miłość dla zwierząt w formie zdjęcia czy krótkiego filmu, a osób które próbują w Polsce ten problem nagłośnić jest niestety nadal bardzo niewielu.

Gdy dawno temu pracowałem przy wpisie o tresurze w cyrkach, jednym z materiałów, które wpadły mi w ręce był apel antycyrkowy wygłoszony przez aktywistów, przed radą pewnego angielskiego miasta w 1913. Pamiętam, że czytając go zastanawiałem się, co musieli czuć ludzie, którzy w 1913 rozumieli, dlaczego wykorzystywanie zwierząt w cyrkach to coś złego, i co czuli, mając świadomość, że są może jakimś ułamkiem promila społeczeństwa zachwycającego się tą „nową” rozrywką. Zastanawiałem się czy mieli niekiedy wrażenie, że co by nie zrobili czy napisali, to i tak nie zatrzymują fali cyrkowej i nie zmienią sytuacji na świecie, w którym ton nadają masy zachwycone „poskramianiem” lwów, tygrysów czy słoni, robi się z tego ogromny biznes, a ludzie męczący zwierzęta wyrastają na lokalne gwiazdy przy poklasku ludzi nie rozumiejących, że stoi za tym krzywda zwierząt.

Cóż, od paru lat mam wrażenie, że już wiem co mogli wtedy czuć.

 

P.S 1 Artykuł skupia się na ssakach z prostej przyczyny – u ptaków nie ma aż takiej liczby badań m.in. nad udomowieniem i choć siłą rzeczy u ptaków dorównujących inteligencją ssakom nie ma powodów aby uważać, że niewola jest dla nich czymś lepszym, tak materiałów za tym przemawiających jest dużo mniej i stąd artykuł skupia się na ssakach tylko i wyłącznie. U gadów, płazów i ryb nie ma jednak za wielu przesłanek aby upierać się, że niewola je w jakikolwiek sposób męczy, stąd nie mógłbym obecnie tego z czystym sumieniem sugerować.

P.S 2. W linku YT niżej znajdziecie ten wpis w postaci prelekcji video – jest w niej parę informacji których nie ma w tekście wyżej i jest to ujęte w sposób prostszy oraz bardziej przystępny. Być może komuś się przyda:

 

Podobne wpisy

Słynny treser cyrkowy zabity przez swoje tygrysy
„Fermy ośmiornic są nieetyczne i nieekologiczne” twierdzą naukowcy
Rosja: decyzja władz o uwolnieniu waleni z nielegalnej placówki
„Joe Exotic” uznany winnym planowania morderstwa założycielki „Big Cat Rescue”

7 Responses

  1. zuza

    Dziekuję za ten wpis. Od dłuższego czasu zastanawiałam się, jak to jest z tymi dzikimi zwierzakami w domach i miałam mnóstwo watpliwości. Pozbyłam sie ich. Biedne zwierzaki.

  2. Kajka

    Bardzo ciekawy wpis. Zastanawia mnie czy są prowadzone jakieś badania liczy zwierząt egzotycznych w prywatnych domach w Polsce…

  3. @Kajka
    Na ile wiem sa prowadzone, ale w zakresie, w jakim jest to możliwe, czyli jeśli zwierzęta podlegają rejestracji w odpowiednich urzędach i można te dane wyciągnąć. W miarę wiarygodne dane da się uzyskać w temacie naczelnych, papug, serwali i ptaków drapieżnych, bo te zwierzęta podlegają rejestracji i na ile wiem, jest to obecnie opracowywane. Inna sprawa, jaki % nabywców dopełnia tego obowiązków. Ale już niestety nie dojdzie się jaka jest liczebnośc w przypadku zwierząt nie podglegających rejestracji, ciężko to nawet szacować.

  4. Ola

    a co sądzisz o projekcie Puma w Polsce?
    ostatnio na YT sa słynne filmy m.in pod tytułem CIEKAWOSTKI O HODOWLI PUMY W DOMU, lub rysia, to ma miliony wyświetleń a jedyne komentarze to och jaka słodka och tez chcę…to jest niepokojące. Przydałyby się jakieś merytoryczne wypowiedzi :(

  5. Jagoda

    Zastanawiam jak się ma to do rozporządzenia Ministra Środowiska z dnia 3 sierpnia 2011 r.w sprawie gatunków zwierząt niebezpiecznych dla życia i zdrowia ludzi., w której jasno określone są przepisy co do trzymania gatunków takich jak wyżej wymienione. Jak to możliwe, że ludzie publicznie chwalą się łamaniem prawa? Bo o ile dobrze rozumiem tak to właśnie wygląda.

  6. Jay

    Bardzo ciekawy artykuł, z większością się zgadzam, ale nie jest tu wspomniane, że kot domowy też jest samotnikiem, naturalnie potrzebuje mieć własny rewir (tak jak dzikie koty, ale mniejsze), ale zostało to mu odebrane. Większość nie może się rozwijać, polować, znaczyć terenu czy obserwować i uczyć się otoczenia, bo zamykane są w 4 ścianach. Pod tym aspektem mają znacznie gorzej niż psy (chociaż niektórzy też potrafią zamknąć psa w domu i nauczyć załatwiania się do kuwety) :( Moim zdaniem zamknięcie takiego kota w domu, zostawianie go na całe dnie niczym nie różni się od uwięzi na łańcuchu – po prostu jest on niewidzialny. Zaznaczam, że nie jestem też za wypuszczaniem kotów luzem…

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.